
Życie winno być jak nieskazitelna muzyka, która przynosi nam cuda bytu i zdrowie; pełna harmonii z naturą i otoczeniem, w stadium ciągłej kompozycji i rozwoju... Aby dobrze zagrać życie, trzeba mieć dobry słuch i poznać nuty istnienia.
Życie powinno być jak nieskazitelna muzyka, która przynosi nam cuda bytu i zdrowie, muzyka pełna harmonii z naturą i otoczeniem – muzyka w stadium ciągłej kompozycji i rozwoju...
Świat jest jak czas - ciągle się zmienia. Jedyna prawdziwie stała rzecz na naszym świecie – to zmiana.
Aby dobrze zagrać życie, trzeba mieć dobry słuch i zmysł pragmatyzmu - znać nuty istnienia.
Trzeba wiedzieć instynktownie – czego chcą słuchać inni. To instynkt istnienia.
Polskie Domy
Zalesie Dolne - Piaseczno - Najpierw Ul Redutowa. Potem Ul Bukowa.
Wiosną 1995 roku zakończyliśmy budowę naszej pierwszej, naprawdę dużej rezydencji w Polsce – o powierzchni około 1,200 m2 na trzech poziomach. Kupiliśmy ten dom rok wcześniej, w „stanie surowym” od małżeństwa „polsko-angielskiego”, które miało bardzo ambitne plany i zamiary ale zabrakło im pieniędzy na wykończenie... Dokupiliśmy potem działkę obok, na której powstał kort tenisowy a sam budynek rozbudowaliśmy w miarę możliwości, dodaliśmy duży basen z salonem oraz wiele innych rzeczy – o charakterze usługowym: sauna, sala gimnastyczna, biblioteka itd.
Dom był w ciekawym, staropolskim stylu, z wieżyczkami - adres Zalesie Dolne, ul Redutowa 62-64.
Cała rezydencja była zbudowana z najlepszych materiałów; granitowe łazienki, tarasy, podłogi...
Dość szybko zresztą stała się dość znana i podziwiana w okolicach - Była też sceną wielu imprez towarzyskich i sportowych. W tamtych latach bywali u nas wszyscy z listy najbogatszych Polaków: ludzie z rządu RP, prezesi największych spółek giełdowych.
No i oczywiście "wszyscy ludzie Prezydenta" (Wałęsy). Nie będę wymieniał nazwisk - wspominałem je wyżej.
Szczególnie huczną imprezą, były zawsze moje urodziny – 28 czerwca, na które przybywało kilkaset osób.
Nawet z Australii, USA czy Niemiec.
Nasz dom stał się nawet sławny, również przez to, że kręcono tam rozmaite reklamy oraz filmy. Do najbardziej znanych należały: film taki jak „Kiler-ów 2-óch”, w reżyserii Juliusza Machulskiego z Cezarym Pazurą,
Januszem „Siarą” Rewińskim, Janem Englertem – w rolach głównych oraz Serial „Tygrysy Europy”, w reżyserii Jerzego Gruzy z Januszem Rewińskim w roli głównej.
Kręcono też np. spektakle w reżyserii Janusza Józefowicza i wiele, wiele innych produkcji… Dzięki temu poznaliśmy „tak przy okazji”, sporo ludzi filmu, teatru, z niektórymi utrzymujemy kontakty do dzisiaj.
Ponieważ na naszej posesji znajdował się kort tenisowy oraz sauna i basen, nasz dom był także miejscem
wielu imprez sportowych i towarzyskich, prezentowany w magazynach takich jak: Viva, Sukces czy Weranda – nawet w jednym z prestiżowych tygodników australijskich – House and Garden.
Dwa lata potem, niedaleko tego domu mieliśmy drugi, równie piękny i jeszcze większy –1,800 m2,
choć całkowicie w innym stylu, w Zalesiu Dolnym na Ulicy Bukowej 12.
Tam także kręcono filmy, reklamy, a życie towarzyskie kwitło u nas... na zmiany...
Po prostu, kiedy np. w jednym domu kręcono film albo jakiś serial...przeprowadzaliśmy się wtedy do drugiego.
I tak na zmianę...
Często nas pytano...dlaczego mieliśmy dwie duże piekne rezydencje, w jednej miejścowości – no i w sumie
jeden blisko drugiego...Odpowiedź wiązała się z pewną historią, którą przeżyłem jako młodzian, uczeń szkoły podstawowej (historię tę już opowiadałem).
Otóż, nasza Pani Dyrektor, na lekcji wychowaczej w klasie szóstej szkoły podstawowej, spytała dzieci...
o ich plany na przyszłość...Kim, każde z nas chciało by zostać jak dorośnie...Każde dziecko odpowiadało inaczej... a ja powiedziałem poważnie, ku uciesze wszystkich ale niezrozumieniu nauczycielki, że chciałem zostać milionerem... A kiedy zostałem zapytany o wyjaśnienia swoich, niezrozumiałych (w czasach PRL-u) planów, przyrzekłem, że jak będę duży...kupię ten dom, na przeciwko szkoły, który wówczas był sanatorium dla "wierchuszki" członków PZPR-u...
Nauczycielka powiedziała...że to nigdy nie będzie możliwe; moi koledzy i koleżanki, wyśmiewały mnie po
„kątach szkoły” – a ja wszystkim odpowiadałem: "Zobaczymy...jak będę duży, to właśnie kupię ten dom!
Zawsze w życiu byłem upartym człowiekiem... i...
Kiedy po latach zakończyłem właśnie budowę rezydencji na Redutowej...nagle okazało się, że do sprzedaż
jest właśnie ten dom, naprzeciwko szkoły... moja niedotrzymana obietnica lat dziecinnych.
Powiedziała mi o tym, moja własna rodzicielka – nauczycielka, przypominając tę zabawną historię ze szkoły podstawowej – pytając jednocześnie:
„Co zamierzam zrobić? Wszyscy znajomi czekają na odpowiedź”...
No i cóż miałem zrobić. Było mnie stać aby kupić, rozbudować – a więc musiałem to właśnie zrobić.
W ten sposób staliśmy się właścicielami dwóch pięknych rezydencji – w jednej miejscowości – oddalonych od siebie około 1 kilometra – no i paroma ulicami.
Faktem jest, że na przykład moja żona wolała dom na Redutowej; natomiast ja ten drugi, blisko szkoły
mojego dzieciństwa – na Bukowej. Producenci filmowi moim zdaniem lubili oba tak samo - za ich wielkość, użyteczność oraz całkowitą różnorodność stylu. To im pasowało do twórczości.
Nasi znajomi z rozmaitych kręgów zawodowych, czy też życia politycznego oraz biznesmenów – mieli również podzielone zdanie oraz preferencje.
A bywali w naszych obu domach rozmaici politycy oraz biznesmeni - z pierwszych stron gazet i z rozmaitych
opcji – ja wtedy starałem się stać raczej z boku i obserwować rozwój wypadków na „Polskiej Scenie” –
zanim podejmę właściwą decyzję.
Polityka zawsze mnie interesowała – zresztą, pamiętałem i często cytowałem sobie w świadomości pewne,
znane powiedzenie Anglików: „The politics for men in certain age is the best aphrodisiac”
„Polityka dla mężczyzn w pewnym wieku jest jak najlepszy afrodyzjak”...
Czekałem więc na stosowny moment; moje ówczesne kontakty były bardzo dobrym wstępem na arenę.
Dość często spotykałem się z byłymi ludźmi z dawnej ekipy Prezydenta Wałęsy
np. Gen. Wileckim i Gen. Czempińskim, którzy zostali odesłani na przedwczesne emerytury przez ludzi związanych z Prezydentem Kwaśniewskim, a więc nie mając wiele do roboty – rozważali różne opcje polityczne.
Pewnego dnia spotkałem Romualda Szeremietiewa, który zresztą mieszkał niedaleko nas w Zalesiu, będąc mężem naszej dobrej znajomej. Romuald miał za sobą już sporo rozmaitych doświadczeń, nabytych w opozycji czasów Stanu Wojennego, jak również, w przeszłości będąc związany z ROP (Ruch Odbudowy Rzeczpospolitej) był Wiceministrem Obrony w Rządzie Jana Olszewskiego.
Okazało się, że mamy wiele wspólnych poglądów i znajomych. Dość szybko – zaprzyjaźniliśmy się.
Był to początek roku 1996.
Marzeniem Szeremietiewa był powrót do polityki, w charekterze Ministra Obrony...aby odbudować Polską Armię, która - jego zdaniem była wtedy w stadium "postępującego rozkładu". Te plany niedługo potem, przynajmniej częściowo się spełniły. Ale w tamtym czasie jego plany ograniczały się do stworzenia jakiejś nowej partii politycznej...zaczął mnie więc przekonywać i w końcu namówił mnie do współpracy.
Akurat wtedy, Roman z grupą swoich ludzi, zajmował częściowo, Pałacyk Sobańskich w Alejach Ujazdowskich. Drugą część obiektu wynajmował stworzony wcześniej Instytut Lecha Wałesy.
Był to przepiękny obiekt, we wspaniałej lokalizacji, chociaż bardzo zaniedbany, popadał przeciekami dachów w ruinę. Niestety nie było tam wtedy światła ani ogrzewania; wyłączono energię elektryczną – z powodów banalnych... niezapłacone rachunki. Trudno było normalnie funkcjonować.
Wszystko szybko uregulowałem i szybko przystąpiłem do wstępnej „warunkowej” renowacji pałacyku.
Poprzez kontakty Romka Szeremietiewa dowiedziałem się, że spadkobiercy – Rodzina Sobańskich, jest zainteresowana sprzedażą całego obiektu, po uregulowaniu formalności z Urzędem Miasta. Oczywiście -
byłem bardzo tym zainteresowany i dalszy remont uzależniałem od podpisania umowy kupna pałacyku.
Niemniej jednak sporo rzeczy było już wykonanych i obiekt zaczynał się prezentować znakomicie.
Wtedy właśnie podjąłem decyzję aby spróbować swych sił w polityce, ponieważ...na wiosnę 1996 zaczęło przychodzić do Pałacyku mnóstwo ludzi, byłych posłów i polityków, związanych z ruchem Solidarności oraz
innych partii opozycyjnych...do SLD, która wtedy była u władzy; wszyscy długo po nocach gadali - szukając alternatywy na przyszłość...dla siebie i swoich ugrupowań.
Tymbardziej, że w trakcie naszych nocnych rozmów, powstał pomysł utworzenia AWS, którego tak naprawdę twórcami byłem ja i Szeremietiew...
Wydawało się nam, że właściwie jedyną szansą połączenia wszystkich partii, będących w opozycji do SLD –
jest stworzenie ugrupowania w oparciu o Solidarność... Pomysł ten szybko znalazł wiele zainteresowania,
a tak przy okazji każdy chciał być liderem tej nowej inicjatywy politycznej...zaczęły się więc kłótnie i spory, przypychanki – jak to zwykle wśród Polaków. Tak czy inaczej...
Poznałem wtedy mnóstwo tych ludzi – m.in. Olszewskiego, Romana Giertycha, Moczulskiego, Słomkę, Lepera, Piłkę, Braci Kaczyńskich – później oczywiście Krzaklewskiego i Tomaszewskiego... i wielu, wielu innych.
Niektórzy zaczęli bywać u mnie w domu w Zalesiu Dolnym, odbywały się tam czasem tajne narady, z powodu obaw podsłuchów...w Pałacyku Sobańskich...
Wiele z wyżej wymienionych osób pytało mnie wprost, jako początkowego „głównego sponsora”, ówczesnej działalności politycznej – o moje plany... Tymbardziej, że na czerwiec 1996 roku - oficjalnie uzgodniono datę utworzenia AWS. Niektórzy podpowiadali Ministerstwo Zdrowia, inni nawet Urząd Premiera – albo nawet może wyżej... Mówili, że muszę dogadać się z Marianem K...
Ja miałem bardzo ambitne plany, ale jakoś (z własnej głupoty) nie chciałem się jeszcze deklarować.
Wydawało mi się, że rozmawiają ze mną nieszczerze...Odpowiadałem, jest wielu liderów, dobrych doświadczonych polityków...Oni kontrowali, że liderzy partii się ze sobą nigdy nie dogadają – i że...
to dla mnie szansa, jako człowieka z boku...neutralnego, bezpartyjnego...
Wszystko w rezultacie skończyło się dla mnie fatalnie. Tak jak dawniej wielu do mnie dzwoniło, umawiało
się na kawę, lunch... teraz przestali się odzywać, przestali mnie odwiedzać...
Po kilku tygodniach dowiedziałem się prawdy... Okazało się, że... ponieważ nie chciałem się zdeklarować, zaistniało podejrzenie, poprzez puszczoną przez kogoś plotkę – tzw szeptankę, że ja jestem prawdopodobnie współpracownikiem byłych służb... albo też jakiegoś obcego wywiadu...
Nikt oczywiście nie przedstawił żadnych dowodów... ale sama moja znajomość z Generałami Czempińskim oraz Wileckim, zdaniem niektórych „sprzyjających” mi ludzi, była wystarczającym dowodem.
Powiedział mi o tym wszystkim Leszek Moczulski.
Wiele by można na ten temat mówić... „co by było – gdyby było” – ale taka jest Polska właśnie.
Pałacyk Sobańskich, który był już prawie wyremontowany, (co kosztowało mnie sporo pieniędzy) -
sprzedano komuś innemu – Panu Janowi Wejchertowi – za kwotę kilka tysięcy dollarów wyższą –
od tej którą ja proponowałem. Nikt mnie nie poinformował, pomimo. że miałem nawet wstępną notarialną
umowę zakupu, ale oczywiście to było bez znaczenia.
Pieniędzy, zainwestowanych w remont – nigdy mi nie zwrócono.
W efekcie końcowym wyszedłem z moich pierwszych doświadczeń politycznych – jako całkowicie przegrany.
Pięknego Pałacyku Sobańskich w Warszawie – nie kupiłem.
Na pocieszenie tylko mogę dodać, że AWS – zmarnował olbrzymią polityczną szansę, zmiany kursu fatalnej
dla Polski „Transformacji Ustrojowej” – a Jana Wejcherta...też już dawno nie ma...
A ja żyję – i mam jeszcze wielką przyszłość przed sobą...
PS. A propos ostatnich komentarzy wielce mi życzliwych osób, które przekazują dane satelitarne na temat moich – bardzo dużych domów w Australii... (na których zarobiłem zawsze parę groszy). Podaję adresy kilku z nich:
Moja pierwsza rezydencja: - 7 Collins Rd, St Ives
Druga: 2 Manor Rd, Hornsby (słynna rezydencja Sir Marcus Clarc),
Trzecia: 5 Rose Bay Avenue Bellvue Hill,
Czwarta: 23 Brittanic Crescent – Sovereign Island – o której będę pisał w następnym odcinku.
Koniec Odcinka 43
Ryszard Opara
..............
Czasami zastanawiam sie na ile losy nasze sa rzeczywiscie od nas zalezne...
A na ile byc moze nasza droga/sciezka zyciowa jest nam juz z gory przypisana w chwili naszych narodzin...
A nam tylko sie wydaje, ze swiadomie podejmujemy okreslone decyzje...
Decyzje, ktore juz z gory sa zapisane dla naszego bytu na tym swiecie.
Dlaczego tak mysle?
Czytajac wiele zyciorysow ludzi, ktorzy odegrali decydujace role w ksztaltowaniu historii swiata ( Aleksander Wielki, Leonardo da Vinci, Hitler, Spartakus, itd...) zastanawia czasami szereg faktorow, ktore ich zyciem kierowalo.
Zastanawia mnie takze, jak to sie dzieje, ze z jednej strony cala masa ludzi ugania sie za sukcesem i nigdy im sie nie udaje. A zdrugiej strony istnieje cala masa ludzi, ktorym los jak na tacy sukcesy serwuje. I to pomimo braku jakichkolwiek znaczacych staran (lub dzialan) ze strony tych "obdarowanych".
Ot, tak...
Jakby im sie nalezalo juz z samej racji ich narodzin :)
Kiedys czytalem ksiazke "Pamietnik jasnowidza" (autora juz nie pomne).
Przezyl Oswiecim, bo z racji swoich zdolnosci przepowiadal przyszlosc Niemcom zatrudnionym w obozie. Oczywiscie kazdemu przepowiadal swietlana przyszlosc, aczkolwiek widzial/wiedzial ze koniec ich zywota byl bliski.
Nie bede tu opisywal wszystkich jego trafionych przepowiedni.
Przepowiedni tylko dla konkretnych ludzi. Zadnych wizji przyszlosci swiata.
Ostatecznie mozemy snuc tylko nasze przypuszczenia, ale zeby wiedziec...
-"Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno "-
/Ks. Jan Twardowski/
Wlasnie...
Zeby widziec naprawde zamykaja oczy.
https://www.youtube.com/watch?v=biEZOu2-xV8
Kilka dni temu wrocilem ze szpitala.
Widzialem tyle cierpienia...
Zgaszonych oczu, beznadzieji...
Obojetne jest co i ile posiadamy. My wszyscy jestemy tylko goscmi na tej planecie. I to na bardzo krotki czas, ktory jest nam dany.
https://www.youtube.com/watch?v=biEZOu2-xV8
Ale nie popadajmy w melancholie :)
https://www.youtube.com/watch?v=YgefTK4OLMw
................
Serdecznie dziekuje za zaproszenie do napisania wlasnej biografii :)
Obawiam sie jednak, ze w moim zyciu nie ma niczego tak istotnego, aby warte bylo uwiecznienia w formie biografii.
Male kleski, male sukcesy...
Nic szczegolnego :)
Poza tym nie chcialbym sie narazac na durnowate komentarze:)
...............
Tez znalem ( i znam ) kilku bardzo zamoznych ludzi.
Niektorzy popelnili samobojstwo...
Ci inni sa mniej lub wiecej - ale tez nie za bardzo szczesliwi...
Kiedy mysle o tych, ktorzy odeszli na wlasne zyczenie, od razu mam przed oczyma tych chorych w szpitalu...
Tych, ktorzy pomimo niewymownego cierpienia zebami i pazurami czepiaja sie jeszcze tego zycia. Nie chca umierac.
Jakie jest nasze zycie?
Mysle, ze drobiazgi determinuja jak zyjemy i jak sie czujemy.
Wlasnie drobiazgi determinuja klimat i stan naszego ducha.
To tak, jakby spojrzec na duzy pokoj.
Nie, wielka mebloscianka, olbrzymi dywan, ale drobiazgi rozsiane po katach...
Jakas rodzinna pamiatka, male zdjecie, wyschniety kwiatek w wazonie nadaja klimat naszemu mieszkaniu.
W tym domu musi byc zycie...
Serdeczne pozdrowienia :)
https://www.youtube.com/watch?v=xBoCrEswHvQ
:)
Jest to sprzeczne z pańskimi tłumaczeniami o braku rozeznania w polityce, o tym, co robił Wałęsa, itd.
W sprawach finansowych wsześniej wystawiono Pana w Australii, dlaczego spodziewał się Pan, że w Polsce będzie lepiej? Przy czym warto zauważyć, że wszelkie straty odrobił Pan na handlu fabryką, oraz, iż tkwił Pan w kręgu geszefciarzy dorabiających się na uwłaszczeniu się na naszym majątku narodowym, zdobytym krwią, a potem wypracowym w pocie czoła przez naszych ojców.
Biorąc pod uwagę, jak bardzo Pana postawa życiowa rozmija się z moją i innych ludzi, dochodzę do wniosku, iż alienowanie się polityków jest błędną teorią, jest całkiem na odwrót, politykami, oraz milionerami zostają ludzie już wcześniej wyalienowani, uważający, że zasługują na lepszy los, którzy są w stanie postępować w sposób, który dla nas jest nie do przyjęcia.
Co Pan na to, żebym Panu założyła bloga?
Myślę, że miałby Pan sporo czytelników.
Pozdrawiam :)
Oczywiście fascynacja kasą to żaden grzech (najwyżej niedojrzałość i głupota), zarabianie pieniędzy to też żaden grzech a wręcz przeciwnie, to powinność. Problem leży natomiast gdzieś indziej.
Pieniądze należy zarabiać UCZCIWIE, a nie udawać utalentowanego biznesmena jak się dostało gold od jakiegoś Goldberga, który dostał gold od jakiegoś Kiszczaka, który to zajumał gold narodowi polskiemu, wypracowany krwawicą dwóch pokoleń
Bardzo pięknie Pan to napisał - widać powagę i klasę Pana przemyśleń.
Dziękuję również serdecznie - za przemiłe załączniki, których z radością oraz nostalgią i wielką przyjemnością posłuchałem.
Bardzo chętnie bym nawiązał jakiś kontakt z Panem - myślę, że mamy wiele rzeczy wspólnych jeżeli chodzi o procesy myślowe.
Proszę rozważyć propozycję Pani Astry aby założyć na Neon24.pl - bloga
Myślę, że miałby Pan sporo czytelników.
Pozdrawiam Serdecznie
Ryszard Opara
PS - Gdzie Pan mieszka?
Biznes to wojna i jak to na wojnie Savoir-vivre nie obowiązuje, a jedynie cynizm, wyrachowanie, spiski , knowania , podstępy i odpowiedni sojusznicy. Im bardziej jesteś w tym twórczy, tym większy sukces osiągniesz.
Ponieważ jestem normalnym przeciętnym Polakiem z mentalnością polską - patriotyczno-słowiańską, a więc w oczach niektórych "udaczników" jestem durniem, nierobem, głupkiem, zawistnikiem, nieudacznikiem i w ogóle zerem bez osiągnięć, to bardzo współczuję Panu Oparze.
Współczuję mu ogromnie ponieważ NIE TAK MIAŁO BYĆ, nie taki koniec miała mieć jego kariera, nie tak się umawiał.
Bo o ile przebieg kariery początkowo przebiegał zgodnie z założonym planem (cudowne rozmnożenie cegły w Sydney), to już po powrocie do Polski niekoniecznie.
Nie pomogło to, że Pan Opara użył wszystkich swoich talentów i uroku, żeby rozmnożyć powierzony majątek, a i tak ktoś podstępnie postanowił zabrać mu fanty i zabawki, nie zważając na jego wkład i na to, że on się już do dobrobytu i pieniądza przyzwyczaił.
Wbrew twierdzeniom Pana Opary, zabierającym zabawki nie był
z pewnością sam Bank PKO, lecz osoby, które za nim stały. Bank był wyłącznie narzędziem w ich rękach.
Pan Opara pozwał więc narzędzie (PKO), a nie z majstra ( X), do którego to narzędzie należało.
Panie Opara. Kim jest X ?
//Ponieważ jestem normalnym przeciętnym Polakiem z mentalnością polską //
to zadam pytanie
//Panie Opara. Kim jest X ?//
Zmien ty chopie tego dilera, szjas ci sprzedaje
Rodzice Zawiedzionego ciężko pracowali przez kilkadziesiąt lat. Grupa komunistycznych cwaniaków nazywając złodziejską akcję "transformacją", zagrabia majątek Twoich rodziców, cały dorobek ich życia, miejsce pracy, mieszkanie, samochód a nawet oszczędności. To samo zrobiła z całą Twoją rodziną, wszystkimi sąsiadami i w szerszym rozumieniu całym polskim narodem.. Następnie wywiozła ten spieniężony majątek zagranicę i tam powierzyła go "wybrańcom" wcześniej przygotowywanym i wytresowanym w różnych akademiach i uniwersytetach, w celu inwestowania i rozmnażania.
Jeżeli przymykasz Zawiedziony na takie złodziejstwo oko, jeżeli godzisz sie na okradanie polskiego narodu i jeżeli uważasz, że to tylko biznes, że nic się nie stało, to gratuluje moralności.
natomiast spadek z góry jest bolesny a bywa śmiertelny...im wyżej się wdrapaliśmy tym boleśniejszy jest upadek..
A człowiekowi do życia i to godnego wystarczy podstawowy socjal, bezpieczeństwo, dostęp do wiedzy..oraz do uciech atawistycznych (erotyka, konkurowanie, ...)
Sikanie do pozłacanych muszli nie jest kulturotwórcze.
Większość milionerów nie jest szczęśliwych.. oni dzień i noc walczą o więcej oraz o utrzymanie tego co już zgromadzili..
Większość z nich ma wielu przyjaciół koniunkturalnych a tylko nielicznych prawdziwych.
A szczęśliwych miliarderów nie chyba wcale... oni muszą zarządzań imperiami ...
Ludzie szczęśliwi to ludzie bezpieczni, syci, zarażani pogłębianiem wiedzy i poprawianiem świata... nie pod siebie al pod potrzeby innych ludzi.
Taki Owsiak jest szczęśliwy mimo brutalnej nagonki organizowanej przez przykościelnych aktywistów.
PS: Pewno pamięta pan Kolejkę Piaseczyńską? Tą, co kiedyś z pl.Uni Lubelskiej w Warszawie jeździła do Nowego Miasta nad Pilicą?
Ona teraz jeżdzi, ale z Piaseczna do Tarczyna w ramach ,, turystycznych. Moja ulubiona kolejka.
Proszę tak nie mówić, proszę brać przykład z Pana Opary. W jego autobiografii też nie ma niczego ciekawego a jednak postanowił swoje przeżycia przelać na papier, coś po sobie zostawić, ponieważ prawdopodobnie jest przekonany, że zbieranie pieniędzy to bardzo ciekawa sprawa i wszystkim tą pasją zaimponuje. Bo taka zajmująca pasja to może tylko nie zaimponować jakimś dziwnym Polakom, zazdrośnikom, durniom, leniom i nieudacznikom, prawda ?
Ty też z pewnością znajdziesz coś ciekawego w swoim życiorysie, jakieś romanse, jakieś surwiwale, jakieś pasje, dokonania, radości, śmieszne historie, jakieś przygody, głębokie doznania, wizje i przemyślenia.
Bylebyś nie pisał o biznesie, akacjach, giełdzie, many-many, mamonie, interesach, srebrnym drucie, bo zanudzisz normalnych czytelników.
No i nie pisz też za dużo o samobójcach, szpitalach, nieszczęściach, pożogach, chorobach, depresjach, zawodach miłosnych, depresjach, itd, bo to z kolei powoduje niesmak i dołuje.
Wszystko w odpowiednich normach.
Konkurowanie o prawo do życia nie jest kulturotwórcze.
Nie uważam, aby miliony, czy miliardy przeszkadzały w szczęściu. Takie poglądy, o braku szczęśliwości u miliarderów, to opium dla biedaków. Bzdury. No, i lada moment, za kasę będzie można sobie kupić nieśmiertelność. Jest to gratka nie byle jaka. Faraonowie chcieli, a im nie wyszło.
Czas to zacząć rozróżniać.
Struktura hierarchiczna występuje poprzez dziedziczenie. Czy istnieją przypadki dziedziczenia u zwierząt?
"wszystkie" zwierzęta żyjące stadnie współzawodniczą o stanowisko szefa, albo mają królową,
szef jest jak sułtan, posiada samice
dziedziczenie to całkiem inna sprawa, i jedynie jedno z narzędzi do uzyskania stanowiska szefa
To ma być ciekawe ?
Nic mnie te szemrane indywidua nie obchodzą. Szkoda mi na to czasu.
(Na powazniejsze odpowiedzi dla Pani Anny i Pana Opary potrzebuje wiecej czasu)
...................................
A co tam za roznica?!
Hierarchia, czy monarchia ? :))))
Sierzancie!
Przyniescie mi tu szybko episkopat!
- Chyba epidiaskop???
Wy mnie tu nie uczcie!
Ja juz w szkole zawsze bylem prymasem!
Łabędzie karmi żytem i kwestionuje hierarchiczność i dziedziczenie hierarchii w stadzie. Lepiej na temat zwierząt sie nie wypowiadaj. Twoja domena to raczej filozofia jonosferowa.
Wstyd.
Poczytaj se kolego choćby o małpkach, albo o wilczkach jak najwyższe w hierarchii samice przygotowują swoje potomstwo do dziedziczenia tronu, do przejęcia rządów przez potomka, jak wymuszają w stadzie szacunek do potomka i również schedy terytorialnej.
Ciekawe rzeczy może jeszcze p.Opara napisać o tamtych i późniejszych czasach słynnej polskiej transformacji ustrojowej. Mnie interesuje postać gen.Wileckiego. Zawsze można wyłowić jakąś ciekawostkę i połączyć z innymi faktami.
Na stanowisku szefa samiec musi zapładniać samice - przestaje się do tego nadawać i jest zmieniany.
ja nie wstydzę się swej niewiedzy - i jeśli to zauważam, to uczę się.
Niestety u szanownego nie widzę takich motywacji.
A tu - nawet nie chce mi się wyjaśniać, bo sprawy oczywiste przez "potłuczonego w walce o inteligencję" i tak nie będa zrozumiałe.
Brr... Wiecznie powtarzać te same błędy i liczyć na inny efekt.
Nigdy. Śmierć - to przywilej.
Wydaje mi się, że mógłby Pan odstąpić od podtrzymywania nieopatrznie zajętego stanowiska.
No bo kogóż tam mamy ? Same tuzy i intelektualiści blogosfery.
Jak przebiegła próba zawiązania stowarzyszenia.
Najpierw zagaja niepewnie kolega Wojtaj, następnie przyłącza się do dyskusji znakomity bloger Madej, wtóruje mu równie znakomity kolega Oświat( węszące wszędzie agentów), następnie wypowiada się Wojtas, odpowiada mu Oświat, i po kolei Madej, Madej, Oświat, Wojtas, Wojtas, Wojtas, Madej , Oświat, Wojtas, Madej, Wojtas i tak w kółko, aż do wyczerpania tematu.
A, jest jeszcze przemiły kolega Jasiek. Ale ten w porę wycofuje się z dyskusji, czując podskórnie, że teoria trzech mędrców rozmija się z praktyką, i staje się dyskusją jałową i bezużyteczną i bezjajeczną.
Tak wiec proszę mi wybaczyć kolego Wojtas, że nie przyłączyłem się do tego seminarium, ale moje możliwości intelektualne nie ogarniają tak wyszukanych aberracji.
Błędna konstatacja - nie ma uzasadnienia. Odnośnie roli w zapładnianiu - nie chodzi o podporządkowanie innych samców (?), bo to by było homo..., ale odpędzanie ich od tej możliwości.
Pamiętamy przecież groźne warknięcie wadery w galerii, gdy śliniący się, obleśny basior zagaił o dziurę w spodniach młodą "galeriankę".
A więc zdaje się, że niestety tak to już bywa w przyrodzie, że niektóre samice nie chcą pozbyć się swojego samca, nawet gdy jest już stary, stetryczały, wyleniały i niezdolny, działając zgodnie z zasadą : MIERNY ALE JEST.
Czyli - nadaje się do pasienia kóz., a widły ma do czyszczenia zagrody.
Ot, cały TzW.
P.S. Nigdy nie pretendowałem do roli członka elit. Mam z goła ciekawsze ambicje.
W tym wypadku król okazał się nagi.
Odezwał się gołodupiec.
Dziekuje za cieple slowa i za zaproszenie do klubu blogierow:)
Obawiam sie jednak, ze nie spelnilbym sie w roli blogiera...
Z jednej strony czulbym sie w obowiazku, z racji szacunku dla potencjalnych czytelnikow, odpowiadac na kazdy post i prowadzic ewentualna dyskusje.
A z drugiej strony nie potrafie siebie wyobrazic - siedzacego godzinami przed komputerem. I nie jestem tez przekonany, czy na kazdy post chcialbym odpowiadac. Forma i tresc niektorych komentarzy na "neonie" nie napawa nadzieja na ciekawe "burze mozgow".
Dzieki uprzejmosci Pana Opary od czasu do czasu cos naskrobie na Jego blogu (nawet, jesli nie na temat).
I to mi wystarcza :)
Nie bardzo tez wiem, o czym moglbym pisac...
Albo inaczej formulujac:
czym moglbym sie z czytelnikami podzielic? :)
........................
Muzyka i obraz...
Przed laty odkrylem buszujac w internecie interesujacy zespol muzyczny.
Nazywa Project Gotan.
Nazwa Gotan powstala poprzez przestawienie sylab slowa - tango.
Tan-go vs. Go-tan.
Proponuje obejrzec i posluchac.
https://www.youtube.com/watch?v=feMJx8ldhbQ
https://www.youtube.com/watch?v=FFzk_MX1DCo
https://www.youtube.com/watch?v=7f3cE9mWuT4&list=PL9939F5F54B3BDB7F
Serdeczne pozdrowienia :)